Park Lubomirskich – nie tylko dla studentów, dla wszystkich!
Na obrzeżach miasta, Bakończycach, w zabytkowy krajobraz Przemyśla pięknie wpisał się Park Lubomirskich. Coraz więcej osób wybiera to miejsce na odpoczynek i rekreację, bo park – po kolejnych rewitalizacjach – z roku na rok pięknieje. Czy ma szansę, by stać się bardziej popularnym miejscem niż Park Zamkowy im. Mariana Strońskiego?
„Tato, pójdziemy znów do tego parku, co wczoraj? Proszę, proszę…” – domaga się trzyletni Tymek, zachwycony swoim nowo odkrytym miejscem zabaw, Parkiem Lubomirskich właśnie. I nie jest to historia wymyślona na potrzeby tego artykułu. Rodzice malca są również pod wrażeniem i przyznają, że dawno tu nie zaglądali i nie spodziewali się, że to miejsce tak wygląda. Jak? O tym za chwilę. Póki co, trochę historii.
Bakończyce
Pierwsze wzmianki o Bakończycach, obecnie południowo-wschodniej dzielnicy Przemyśla, dawniej wsi, pojawiają się w dokumentach z XIV wieku. Początkowo znajdował się tu zwierzyniec, który później przekształcony został w rolniczy folwark, a wszystko to za czasów starosty węgierskiego. W XVIII wieku Bakończyce stanowiły letnią rezydencję starosty przemyskiego. Kiedy nastąpił okres rozbiorów, dobra bakończyckie zmieniały właścicieli, którymi byli kolejno: hrabia Ignacy Cetner, Andrzej Cetner, Eleonora Mniszech, książę Konstanty Czartoryski, książę Konstanty Adam Czartoryski. W 1868 r. Bakończyce kupił książę Hieronim Lubomirski, który zlecił budowę pałacu.
Pałac Lubomirskich
A tej podjął się znany krakowski architekt Maksymilian Nitsche. Budynek wznoszony był w latach 1885-1887, wykonany w stylu eklektycznym, a więc łączącym elementy innych stylów, w tym neobarokowego, neogotyckiego, neoromańskiego. Przy pałacu założono park, choć już wcześniej, przy XVII-wiecznym dworze, zaprojektowano tu zieleń w postaci ogrodów. Ostatnim właścicielem dóbr bakończyckich był Jerzy Ignacy Lubomirski (po śmierci Karoliny Lubomirskiej w 1940 r.), który nigdy nie został ich gospodarzem. Po wybuchu II wojny światowej pałac stał się siedzibą wojsk (niemieckich, radzieckich), po wojnie zaś ulokowano tu technikum rolnicze. Od 2001 r. jest siedzibą Państwowej Akademii Nauk Stosowanych, od 2006 r. uczelnia jest właścicielem zarówno pałacu, jak i parku.
Park Lubomirskich
Wraz z wybudowaniem pałacu nastąpiły duże zmiany w zagospodarowaniu okalającej go zieleni. Siedmiohektarowy park wyróżniał się prostokątnym stawem z okrągłą wyspą. Folwark został przeniesiony na przedbramie, wybudowano wówczas, zachowaną do dziś kordegardę (bramę wjazdową), do której biegła wspaniała aleja kasztanowa (obecnie zostało niespełna kilka okazałych kasztanowców, ale nasadzono kolejne!), w dolnej części parku zaś (tzw. dolny taras), po rozbiórce zrujnowanego browaru, powstała sieć dróg o nieregularnym układzie. Park od strony kordegardy (wjazd do posiadłości od strony Przemyśla) ogrodzony został wyszukanym parkanem wykonanym ze wspaniałych metalowych, ręcznie kutych żelaznych prętów, osadzonych na podmurówce. Owo „paradne” ogrodzenie zniszczone zostało w czasie II wojny światowej, obecne, wykonane w czasie rewitalizacji parku, nawiązuje jedynie do jego pierwotnego wyglądu.
Po zakończeniu wojny i przejęciu parku wraz z pałacem przez Zespół Szkół Rolniczych został on ogołocony z najcenniejszych drzew, które poszły pod topór wraz z budową boiska szkolnego (wycięto wówczas ponad 200-letnie topole o obwodzie pnia przekraczającym 600 cm, a także stare ozdobne jabłonie), zaplanowano w jego środkowej części wątpliwej klasy i wartości przyrodniczej żywotniki. Park pozbawiony należytej opieki popadał w ruinę. W czasie rozbudowy Technikum Rolniczego bezpowrotnie zniszczono tzw. taras górny parku, gdzie wybudowano internat oraz budynek szkolny (obecnie uczelniane Kolegium Nowe oraz Kolegium Wschodnie). Powstały one w skupiskach najokazalszych drzew, więc podobnie jak na dolnym tarasie, tak i tutaj, stary układ dróg zastąpiono nowym. Wówczas (niestety) zasypano staw i zniwelowano kopiec widokowy.
A w XXI wieku…
Po przejęciu Zespołu Pałacowo-Parkowego przez uczelnię, co oficjalnie nastąpiło w 2006 r., oprócz renowacji pałacu i dostosowania go do potrzeb akademickich, dokonano kompleksowej rewitalizacji parku. Konieczna była regulacja szaty roślinnej, w tym nasadzenie nowych drzew. Ku uciesze spacerowiczów odbudowane zostały stawy, przy których na dobre zadomowiły się kaczki, odtworzone alejki, po których można swobodnie się przechadzać. Rozbudowana została też tzw. mała architektura, bo w parku pojawiły się ławki, kosze, tablice informacyjne oraz nowe lampy oświetleniowe.
Metamorfoza, jaką przeszedł Park Lubomirskich sprawiła, iż stał się on ulubionym miejscem wypoczynku nie tylko dla studentów i pracowników uczelni, lecz również dla mieszkańców miasta, którzy coraz chętniej korzystają z parkowej zieleni, spacerując alejkami, uprawiając jogging, dokarmiając kaczki. Dzięki tej odnowie mogą się tu odbywać uczelniane imprezy – kultowy już Dzień Nauki, ale też koncerty, plenery rzeźbiarskie. Pokłosiem tych ostatnich jest parkowa dekoracja w postaci rzeźb, przy których chętnie fotografują się spacerowicze.
Czy w Parku Lubomirskich może być piękniej?
Obecnie prowadzone są kolejne prace rewitalizacyjne. W 2018 r. dokonano remontu ogrodzenia, a w latach 2020-2021 pod ścisłym nadzorem Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków odbył się przegląd szaty roślinnej parku. Usunięte zostały zamarłe i chore drzewa, dokonano pielęgnacji drzewostanu, a co najważniejsze posadzono nowe rośliny. Szata roślinna bakończyckiego parku wzbogaciła się o ponad 100 drzew i krzewów. Wśród nich znalazły się platany klonolistne, miłorzęby, dęby, kasztanowce czerwone i lipy. Odtworzona została historyczna aleja kasztanowcowa wzdłuż ulicy Książąt Lubomirskich, uzupełniono nasadzenia w obrębie alei lipowej wzdłuż ulicy Żołnierzy I Armii Wojska Polskiego, a w miejsce zniszczonych żywotników – wzdłuż alei łączącej budynki Kolegium Wschodnie i Kolegium Nowe z Pałacem Lubomirskich – posadzone zostały dęby, które tworzą Aleję Pamięci, poświęconą zmarłym pracownikom i dobroczyńcom uczelni.
„Pierwszy etap prac polegał na usunięciu drzew zagrażających bezpieczeństwu użytkowników parku, były to przeważnie zamierające jesiony, dla których teren parku okazał się obszarem niesprzyjającym ich rozwojowi i długowieczności. Na terenie parku ważne jest bezpieczeństwo nie tylko pracowników i studentów uczelni, pracowników i słuchaczy Krajowej Szkoły Skarbowości, pracowników i dzieci z Prywatnego Przedszkola im. Marii Montessori (park jest „siedzibą” tych instytucji), ale coraz większej liczby odwiedzających nasz park mieszkańców Przemyśla i okolic, którzy chętnie tu spędzają czas – organizują pikniki, biegają. Park pięknieje i staje się powoli kultowym miejscem, ważne, by również bezpiecznym” – mówi kanclerz PWSW mgr Tomasz J. Filozof, dla którego zielone otoczenie uczelni jest prawdziwym „oczkiem w głowie”.
Czy może być bezpieczniej?
Parkowe drzewa poddawane są systematycznemu przeglądowi. Usuwany jest posusz w ich koronach, a drzewa grożące wywrotem z powodu obumarcia wnętrza pnia lub korzeni zgłaszane są do Podkarpackiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który zezwala na ich usunięcie. W większości przypadków chodzi o jesiony, które w Europie od około 30 lat są atakowane patogenem grzybowym powodującym gnicie i rozkład korzeni. Na pozór drzewa są zdrowe, wypuszczają każdego roku liście, ale źródło śmierci znajduje się pod ziemią. Ulistnione stare drzewo mogące ważyć kilkadziesiąt ton to niewyobrażalna siła. Drzewo, które nie ma oparcia w podłożu, pod wpływem wiatru lub długotrwałych opadów, a co za tym idzie rozmoknięcia gleby, przewraca się.
Niezwykle ważna jest fachowa opieka, bo park nie piękniałby bez wiedzy i doświadczenia ogrodniczego pani Hanny Fleszar, która od 2019 roku zajmuje się parkową zielenią. Pani Hanna mogłaby godzinami opowiadać o tym wyjątkowym miejscu, na które – wraz z władzami uczelni – ma dobry pomysł: „Sadzimy drzewa, które upodobała sobie arystokracja przełomu XIX i XX wieku, by odtworzyć dawną atmosferę, przydać temu miejscu odpowiedni klimat” – opowiada o planach rewitalizacyjnych pani Hanna i nie szczędzi szczegółów: „plan urządzania parku zakłada posadzenie drzew, które naturalnie występują w Polsce (lipy, dęby), ale też urozmaicenie parkowego krajobrazu nasadzeniem roślin, które nie są rodzime, ale były popularne na przełomie XIX/XX w. (czyli w okresie zakładania Parku Lubomirskich), w ten sposób odtworzona zostanie flora sprzed ponad stu lat (przy okazji też fauna – bo bujna roślinność przyciąga wiele gatunków zwierząt, głównie ptaków). W tamtym czasie arystokracja przywoziła z zagranicznych podróży „mody” na dekorowanie swoich ogrodów dworskich niespotykaną dotychczas roślinnością, którą z czasem zaczęły uprawiać lokalne szkółki. Dlatego obok dębów i lip, znaleźć można było (i można będzie!) m.in. miłorzęby, cypryśniki, tulipanowce” – dodaje pani ogrodnik.
Kolejne nasadzenia dokonywane są wiosną i jesienią, a były to już m.in. kolejne lipy, dęby, ale też magnolie Soulange’a (stare odmiany z przełomu XIX i XX w.) oraz tulipanowiec (roślina z rodziny magnoliowatych, kwitnie żółtymi kwiatami w kształcie kielicha). Na uwagę zasługują również lipy, bo to rodzima odmiana tzw. warszawska. To polski gatunek, który był hodowany w szkółkach miejskich na początku XX w. Szkółki i ich uprawy zostały zniszczone w czasie II wojny światowej, ale w ostatnim czasie wznowiono ich produkcję, bo to bardzo urodziwy gatunek – ma regularną koronę z jednym przewodnikiem i nadaje się doskonale do warunków miejskich w postaci szpalerów. Poza tym kwiaty lipy warszawskiej bardzo ładnie pachną, przyciągają niezliczone ilości pszczół, a liście żółkną jesienią, ich uroda więc zaspokaja kilka zmysłów.
Na terenie Parku Lubomirskich znajdują się trzy pomnikowe topole białe o obwodach pni: 460, 490 i 500 cm, wyraźnie górujące ponad pozostałymi drzewami. Jesienią zostały poddane pielęgnacji, którą zleca i za którą odpowiedzialny jest przemyski Urząd Miasta. Zabieg ten polega m.in. na usunięciu chorych gałęzi, które mogą stanowić zagrożenie dla spacerowiczów oraz oczyszczeniu terenu w bezpośrednim sąsiedztwie pomnikowych drzew. Jeśli przyjrzymy się tym topolom, zauważymy, że nie wszystkie „kikuty” po dawno odciętych konarach zostały usunięte. Te, które nie zagrażają upadkiem, stanowią swojego rodzaju rezerwuar dla ptaków żywiących się larwami i organizmami żyjącymi na martwym drewnie, a otwory wykonane przez dzięcioły służą za dziuple dla małych ptaków. W ten sposób wzbogaca się bioróżnorodność parku.
Do pozazdroszczenia
Uczelnia dokłada wszelkich starań, by park i znajdujące się na jego terenie budynki stanowiły jej „wizytówkę”, której pozazdrościć mogą inne ośrodki akademickie. Na terenie parku znajdują się jednak budynki, które nie są własnością uczelni i… niszczeją. Podczas ostatniej inauguracji roku akademickiego (w październiku 2021 r.) Prezydent Miasta Przemyśla Wojciech Bakun obiecał, że postara się znaleźć środki, by znajdujące się na terenie parku nieruchomości, których właścicielem jest miasto „dorównały swą urodą budynkom pod pieczą PWSW”. Kordegarda ma również dwóch właścicieli (są nimi uczelnia oraz Urząd Miejski) i choć wymaga już remontu – musi poczekać na zgromadzenie odpowiednich funduszy. Niech o to jednak nie boli głowa odwiedzających to miejsce – ogrom dokonanych tu prac nie zatrzyma kolejnych renowacji, które są przysłowiową „kwestią czasu”. Póki co można, a nawet trzeba, odwiedzić to miejsce, choćby po to, by przekonać się, czy trzyletni Tymek miał rację.
Ewelina Kasperska